niedziela, 22 czerwca 2014

Miłość radością świata





Ja, jestem szczęśliwa z wyboru, bo zdecydowałam się wyjść poza schematy - poza stereotypy i konwencjonalne myślenie.

Doszłam do wniosku, że nic tak nie leczy, jak Miłość. Miłość przez duże M. Leczy moje otoczenie, leczy mnie i tych, którym ją daję.

Miłość jest fajna, bo jest niewyczerpana, nie trzeba jej kupować ani stać po nią w kolejkach. Sięgasz po prostu do swego serca i ją masz.

 I im więcej jej wyciągasz, tym bardziej Twoje serce zdrowieje.


To chyba jedyny Dar, którego im więcej się pozbywasz, tym więcej go się mnoży w sercu darczyńcy.
Miłość leczy nawet końcówki DNA, postrzępione przez złość i stres.   


Także jest to darmowy, bezcenny lek, który samoistnie się rozmnaża.




Niesamowity Dar, i nie trzeba nic mieć, żeby ją mieć
 Dostępny bez recepty i bez pieniędzy . 
 Korzystaj, proszę :-)

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

''Triduum''
nigdy mi nóg nie będziesz umywał
powiem ze stopą w twoich
dłoniach z myślami krążącymi pomiędzy
Ciałem i Krwią drżącego Boga

potem zasnę w gaju drzew oliwkowych
a Ty będziesz wołał samotnością
do milczącego Nieba
może Cię pocałuję może ucieknę
z lękiem cichym od wstydu
nie wiem

zmiłuj się nade mną tchórzem
który zapiera się miłości
pachnie bezsilnością aloesu
w glinianym naczyniu

nie otrę Ci twarzy nie pomogę nieść
krzyża nie zapłaczę z kobietami
wracającymi z pola

wybacz mi Panie

daleko mi do pewności pewnych
do wiary doskonałych spełniających
dobre uczynki modlących się godzinami
śpiewających hymny
ich ręka wie dobrze co czyni prawa
moja gotowa do przybijania gwoździ

nie będę układał poematów usprawiedliwienia

moja droga wiedzie przez łzy Piotra
pocałunek Judasza rozerwany
płaszcz najwyższego kapłana

będę się o ołtarz opierał krople
krwi spijał z kielicha krzyż całował
ciężki od moich grzechów
światła będę szukał w tłumie
świec rozpalonych

wybacz mi Panie że znów ucieknę
że się zaprę nim zapieje kogut
wypełniający wolę Najwyższego

daj mi siły by palca w Twoją ranę włożyć
zapłakać i uwierzyć pójść do Emaus
ran się Twoich dotknąć zapłonąć
wstydem i żalem

powstań z martwych we mnie
o nic więcej nie proszę

Ks. Rafał J. Sorkowicz SChr "Triduum" Stargard, 14 kwietnia 2014
temat spóźniony, ale wiersz piękny :)

Anonimowy pisze...

Czy na miłość Boga trzeba zasłużyć? natknęłam się na taki teks na portalu katolickim http://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2013/05/22/dwie-drogi-wybor-nalezy-do-ciebie/ Żeby się zbawić trzeba się mocno starać. Po przeczytaniu odniosłam wrażenia,że miłość Boga nie jest bezwarunkowa, tylko warunkowa – będę się starać, chodzić do kościoła, żyć w czystości..itp. będę lepszym człowiekiem – to będę zbawiona. To wystarczy, więc po co Jezus miałby być w człowieku zakochany? Mówi się, że jest zakochany do szaleństwa. Nie wiem jak to pogodzić z tym, że Niebo jest nagrodą za pełne wysiłków życie. Coraz mniej ostatnio wierzę w tę bezgraniczną Miłość.. Czy gdy będę się wystarczająco starać, to Jezus po śmierci nie powie: „Nie znam Cię”? Może w relacji z Bogiem niepotrzebne są „czułostkowości”. Po co Bogu mówić, że kocha się Go do szaleństwa? Mamy starać się żyć zgodnie z nakazami moralności i tyle.

Kasia Bohdan-Kmoch pisze...

Olu, dla mnie Miłość Boga jest tak niezgłębiona jak On sam. Nie da się tu generalizować i przypisać jej do żadnych zasad ani ustanowić normy, które spełnią jej oczekiwania. Nie da się podporządkować ani zmysłom ludzkim, ani prawom ludzkim. Bo takich wg mnie nie ma. Bóg jest miłością, a zgodnie z tym, liczy się tylko miłość. Na końcu czasów będziemy sądzeni nie z grzechów, ale z miłosierdzia. WIęc na nim należy się skupiać. A wtedy będziesz je pomnażać. Gdyby Jezus chciał czystego podporządkowania się prawu, to by nie umarł nawet za nasze grzechy, tylko dał nam nowe prawo czy zasady. On z miłości to zrobił, więc ja jako dziecko Boga jestem stworzona na Jego podobieństwo, a tym podobieństwem jest odczuwanie i rozdawanie wszystkim na lewo i prawo :-) miłości. Radość jest emocją stworzoną przez Boga. Szczęście, weselenie się, wdzięczność - tego Bóg dla nas chce. Ostatnio słyszałam, że jedynym cierpieniem jakie jest powinnością człowieka, to świadczenie o tym, że jesteśmy dziećmi Boga. A to oznacza samą radość :-)
ALe to moje zdanie :-). Gdyby Jezus przez przypadek nie ZBAwiŁ CIEBIE swoim cierpieniem, to z nieba zszedłby na ziemię raz jeszcze, jedynie dla Ciebie, żeby Ciebie ocalić :)

Anonimowy pisze...

A to ciekawe :) Gdzieś to już czytałam. Jeśli komuś wiara w tę miłość pomaga, to OK. Polecam przeczytać blog Moniki. Ona pisze o swoich rozmowach z Jezusem. Nazywa go swoim "Ukochanym". czytam często jej zapiski na monikam.pl , bo fascynują mnie tacy ludzie którzy twierdzą że tak blisko są z Bogiem. Fascynuje nas to, czego nie możemy osiągnąć.

Justysiula pisze...

Witaj:)
Przeczytałam Twoj blogg i bardzo mnie zaciekawił. Szczególnie post o miłości Jezusa. Szukałam róznych rozmow na temat tego jak zbliżyć sie do Jezusa i chwilami sami nie wiem jak. Jak zacząc rozmowe i jak poczuc sie spokojnie i pewnie ze mnie nie zostawi ze moge mu ufac. I czasem sie w tym gubie. Wiele ludzi ma rózne teorie a to mnie totalnie myli . Dlatego chcialam się zapytac jak myslec jak odnalezc droge do niego i nauczyc sie rozmawiac i sluchac?
Pozdrawiam radośnie
Justyna:)

Justysiula pisze...

Witaj:)
Przeczytałam Twoj blogg i bardzo mnie zaciekawił. Szczególnie post o miłości Jezusa. Szukałam róznych rozmow na temat tego jak zbliżyć sie do Jezusa i chwilami sami nie wiem jak. Jak zacząc rozmowe i jak poczuc sie spokojnie i pewnie ze mnie nie zostawi ze moge mu ufac. I czasem sie w tym gubie. Wiele ludzi ma rózne teorie a to mnie totalnie myli . Dlatego chcialam się zapytac jak myslec jak odnalezc droge do niego i nauczyc sie rozmawiac i sluchac?
Pozdrawiam radośnie
Justyna:)

Kasia Bohdan-Kmoch pisze...

Cześć Justyna. Nie powiem CI, co masz robić, powiem Ci, co ja robię. Najpierw czuję, że jestem kochana przez Jezusa, że zasługuję na wszelkie dobro od świata i od Niego. Bo On przez swoje cierpienie uczynił mnie godną. I wszystko, czego chce, to to, żebym GO kochała. On żebrze o naszą miłość. Czy myślisz, że Bóg posłałby swojego Syna do kogoś, kto jest niegodny i niekochany? Jego Miłość powoduje, że rozpływasz się jak w ciepłej kąpieli. Jest tak nieziemska, że aż boląca :-). Daje fizyczne objawy :-). Taka słodycz w sercu, o której mówią zaangażowani w wiarę. Więc, najpierw, pokochaj siebie ale tak, jak On pokochał. Bezwarunkowo - musisz kochać siebie. Bo jesteś DOBRA< bo jesteś dzieckiem Bożym :-). I wtedy zaczniesz z Nim rozmawiać :-)

Kasia Bohdan-Kmoch pisze...

Jak uwierzyć, że CIę nie zostawi?
Wiesz, to kwestia problemu Twego, nie Jego. Po Twojej stronie są wątpliwości - On stoi za Tobą jak mur i stał będzie zawsze, niezależnie, co będziesz robiła. Dobrze jest uwierzyć, że zasługujesz na to, żeby być przez niego kochaną i wspieraną :-). Wzbudzaj u siebie uczucie kochania siebie i wdzięczności - wtedy zaczniesz właśnie nawiązywać relacje z Nim, relacje na poziomie emocjonalnym. To jest najważniejsze - emocje i uczucia, które masz. Nie logika. Tutaj z Nim rozmawiaj - poprzez emocje wdzięczności, miłości i zaufania :-)